Beskid Niski - Listopad 2011
Data: 20.11.10 – 22.11.10
Ekipa: Ewa, cthulhu
Zwiedzane miejscowości: Szymbark, Bielanka, Łosie
Kiedy ponad rok temu w Chatce Puchatka analizowałem trasę GSB, odcinek między Krynicą a Komańczą na pierwszy rzut oka wydał mi się niezbyt ciekawy. Same lasy, mało schronisk, pewnie zero punktów widokowych. Do tego góry nie za wysokie... Z drugiej strony gęsto usiane na mapie symbole drewnianych
cerkwi i cmentarzy wojennych mocno intrygowały, Dodatkowym argumentem zachęcającym wreszcie do podróży w tamte rejony był fakt, że pasmo te leży niedaleko Tarnowa. Tak, więc postanawiamy z Ewą, by w weekend pojechać gdzieś „na strzała ”w Beskid Niski, pozwiedzać okoliczne cerkwie. Dwa dni spędzone w części tych gór uświadomiły mi, że wcześniejsza moja opinia o nieatrakcyjności tego pasma była błędna…
Ekipa: Ewa, cthulhu
Zwiedzane miejscowości: Szymbark, Bielanka, Łosie
Kiedy ponad rok temu w Chatce Puchatka analizowałem trasę GSB, odcinek między Krynicą a Komańczą na pierwszy rzut oka wydał mi się niezbyt ciekawy. Same lasy, mało schronisk, pewnie zero punktów widokowych. Do tego góry nie za wysokie... Z drugiej strony gęsto usiane na mapie symbole drewnianych
cerkwi i cmentarzy wojennych mocno intrygowały, Dodatkowym argumentem zachęcającym wreszcie do podróży w tamte rejony był fakt, że pasmo te leży niedaleko Tarnowa. Tak, więc postanawiamy z Ewą, by w weekend pojechać gdzieś „na strzała ”w Beskid Niski, pozwiedzać okoliczne cerkwie. Dwa dni spędzone w części tych gór uświadomiły mi, że wcześniejsza moja opinia o nieatrakcyjności tego pasma była błędna…
W sobotni poranek po półtoragodzinnej jeździe pociągiem wysiadamy w Grybowie. Stamtąd lokalnym busem dojeżdżamy do Szymbarku, który leży 8km dalej. Połączenia między tymi miejscowościami są bardzo częste, więc szybko zostawiamy zbędny ekwipunek w „Willi Perełka” i zielonym szlakiem ruszamy do Bielanki. Po paru minutach marszu wzdłuż głównej ulicy, za mostem skręcamy w prawo i wchodzimy na polną drogę. Łagodnym podejściem nabieramy wysokości mijając pola przygotowane już na przyjście zimy, pojedyncze gospodarstwa oraz sady owocowe. Niebo zasnute ołowianymi chmurami pozbawia panoram na okolice, ale wcale nas to nie martwi. Wspólnie stwierdzamy, że taka pogoda jest idealna na zwiedzanie cerkwi i cmentarzy, nadając im tajemniczego klimatu.
Po około 20 minutach dochodzimy do rozstaju dróg. Prawa pnie się w górę ku pobliskiemu przekaźnikowi telekomunikacyjnemu, a lewa schodzi do doliny. Nie ma tu oznakowania, którędy wiedzie szlak, ale mapa wyraźnie wskazuje by iść w lewo, gdzie szutrowa droga zmienia się w wąską drogę asfaltową. Drogą tą schodzimy do szerszej, już dwupasmowej jezdni. Tu skręcamy w prawo i wzdłuż potoku Bielanka zmierzamy do miejscowości o tej samej nazwie. Po drodze mijamy jeszcze dwujęzyczną tablicę z nazwą owej miejscowości, mogiłę poległego tutaj partyzanta oraz odpychającą o tej porze roku bazę namiotową. Zostawiamy zielony szlak, który skręca w lewo i po niecałych dwóch godzinach marszu z Szymbarku, docieramy do pierwszego celu naszej podróży – cerkwi w Bielance.
Po około 20 minutach dochodzimy do rozstaju dróg. Prawa pnie się w górę ku pobliskiemu przekaźnikowi telekomunikacyjnemu, a lewa schodzi do doliny. Nie ma tu oznakowania, którędy wiedzie szlak, ale mapa wyraźnie wskazuje by iść w lewo, gdzie szutrowa droga zmienia się w wąską drogę asfaltową. Drogą tą schodzimy do szerszej, już dwupasmowej jezdni. Tu skręcamy w prawo i wzdłuż potoku Bielanka zmierzamy do miejscowości o tej samej nazwie. Po drodze mijamy jeszcze dwujęzyczną tablicę z nazwą owej miejscowości, mogiłę poległego tutaj partyzanta oraz odpychającą o tej porze roku bazę namiotową. Zostawiamy zielony szlak, który skręca w lewo i po niecałych dwóch godzinach marszu z Szymbarku, docieramy do pierwszego celu naszej podróży – cerkwi w Bielance.
Ponieważ do tej pory o cerkwiach sam za dużo nie słyszałem, może parę słów dla przybliżenia tego tematu. Kościół prawosławny poddając się jurysdykcji papieża w 1596r. zamienił się w kościół greckokatolicki. Zachował swoje wschodnie obrządki liturgiczne, hierarchię, juliański kalendarz oraz możliwość żeniaczki niższego duchowieństwa. W cerkiewnym wystroju najciekawszym elementem jest ikonostas, czyli ozdobna ściana oddzielająca ołtarz od wiernych.
|
Stoimy pod greckokatolicką cerkwią p.w. Opieki Bogurodzicy zbudowanej w 1773r. podziwiając jej nieforemne kształty. Ściany i dach cerkwi pobite są czarnym gontem natomiast baniaste zwieńczenia wieżyczek pokrywa blacha. Świątynię dookoła otacza drewniane ogrodzenie. Wejściowa furta zamknięta na cztery spusty. Ponieważ pragnę tam wejść, chociaż na chwilę, zagaduję staruszkę stojącą przy sąsiednim budynku, w celu uzyskania informacji gdzie znajdę kluczę do cerkwi. W czasie krótkiej rozmowy poznaje szczegóły grafiku sprzątania cerkwi, historie zabitego leśniczego pochowanego na parafialnym cmentarzu, przyczyny braku sympatii do duchownego w Łosiu, ale co najważniejsze dowiaduję się, że klucze do cerkwi posiada Pan Józef mieszkający na końcu wioski. Szybka akcja i już jesteśmy wewnątrz cerkwi. Pan Józef oprowadza nas po niej udzielając odpowiedzi na liczne pytania. Opowiada jak to podczas renowacji w 1994r. kobieta odpowiedzialna za nią, z niewiadomych przyczyn w miejscu „ Boskiego oka opatrzności w trójkącie” namalowała krzyż, a na koniec wręcza nam mapki dotyczące szlaku architektury drewnianej i cerkiewne broszurki.
Warto dodać, że w Bielance poza cerkwią znajduję się również muzeum rzemiosła łemkowskiego. Być może w sezonie jest ono otwarte i w niczym nie przypomina rudery zabitej dechami. W chwili obecnej jest ono w remoncie i jedyną rzeczą, która godnie się w nim prezentuję jest twarz Ryszarda Guzika – miejscowego kandydata do któregoś z foteli.
Warto dodać, że w Bielance poza cerkwią znajduję się również muzeum rzemiosła łemkowskiego. Być może w sezonie jest ono otwarte i w niczym nie przypomina rudery zabitej dechami. W chwili obecnej jest ono w remoncie i jedyną rzeczą, która godnie się w nim prezentuję jest twarz Ryszarda Guzika – miejscowego kandydata do któregoś z foteli.
Cmentarz wojenny nr. 71 w Łosiu
Ścieżką między zabudowaniami wdrapujemy się z powrotem na główną drogę i uderzamy do Łosia. Po paru krokach pojawia się tablica „Łosie”, ale do centrum jeszcze z 2km. Mijamy samotny przydrożny krzyż, a po około 40 minutach naszym oczom ukazuję się parafialny cmentarz, z przyklejonym obok cmentarzem wojennym. Regularny układ grobów został zaprojektowany przez Hansa Mayra. Spoczywa tu 60 żołnierzy austriackich i 9 rosyjskich poległych z końcem 1914 roku i w okresie od stycznia do maja 1915 roku.
Murowana brama dzwonnicy i cerkiewne wieże prześwitujące po drugiej stronie ulicy między drzewami, na tle pochmurnego nieba robią imponujące wrażenie. To greckokatolicka cerkiew p.w. Narodzenia NMP zbudowana w 1810r. Jej rzut przypomina grecki krzyż. Ściany pobite są gontem, natomiast nieregularny dach zwieńczony trzema baniastymi wieżyczkami jest pokryty brązową blachą. Kolorowe plakaty szpecące cerkiewny mur przypominają o jutrzejszych wyborach. Świątynia tak jak w Bielance również jest zamknięta. Po klucze udajemy się do żółtego domu (plebani) obok cerkwi. Do końca sam nie wiem czy ów Pan w bojówkach i czapce z daszkiem jest tutejszym duchownym, ale jego długa dzika broda, na którą obraziła się staruszka z Bielanki świadczy o tym, że to musi być on. W każdym razie człowiek ten okazuje się tak samo sympatyczny jak wcześniejszy Pan Józef i zaprasza nas do wewnątrz kościoła. Od razu w oczy rzuca się złoty ikonostas, którego lewa cześć jest w renowacji oraz ogromne, kolorowe malowidła biblijne na suficie. Podziwiając te zabytki dowiadujemy się równocześnie, że kościelne wieże w są schronieniem dla nietoperzy w czasie letniego okresu rozrodu tych ssaków.
Powoli zapada zmrok, a my udajemy się do smażalni pstrągów- jedynego ośrodka gastronomicznego w tej miejscowości. Ewa zamawia sobie pstrąga, ja standardowo placki ziemniaczane po zbójniku i mocno gazowaną wysowiankę. Jedzenie przednie. W mojej osobistej punktacji szlakowych atrakcji kulinarnych dałbym temu miejscu wysoką notę, gdyby nie fakt lepiącego się stołu. Pozostaje 5/10
Ponieważ najbliższy bus do Szymbarku jest za 2h, tą samą drogą, co przyszliśmy uderzamy z buta do Szymbarku. Całkowite ciemności, odgłos piły łańcuchowej gdzieś z oddali, sylwetki przydrożnych krzyży oraz świadomość, że stąpamy po obszarze gdzie panuje wścieklizna przyczyniają się do szybszego bicia serca, a po karku zaczynają przebiegać ciarki. Jest straszno, ale przyjemnie.
W niedzielne południe na błękitnym niebie ani chmurki. Mimo to kontynuujemy wczorajsze zwiedzanie miejscowych zabytków. Żegnamy się z „Willą Perełka” i udajemy się w stronę pobliskich kościołów. Warto jeszcze nadmienić, że w samym Szymbarku głównym miejscem noclegowym jest wyżej wspomniana willa, która żeby nie było żeśmy burżuje, z willą ma wspólnego jedynie tyle, co z nazwy. Oferuję przyzwoity nocleg po przyzwoitej cenie niestety bez możliwości zjedzenia jakiegoś gorącego posiłku.
Ponieważ najbliższy bus do Szymbarku jest za 2h, tą samą drogą, co przyszliśmy uderzamy z buta do Szymbarku. Całkowite ciemności, odgłos piły łańcuchowej gdzieś z oddali, sylwetki przydrożnych krzyży oraz świadomość, że stąpamy po obszarze gdzie panuje wścieklizna przyczyniają się do szybszego bicia serca, a po karku zaczynają przebiegać ciarki. Jest straszno, ale przyjemnie.
W niedzielne południe na błękitnym niebie ani chmurki. Mimo to kontynuujemy wczorajsze zwiedzanie miejscowych zabytków. Żegnamy się z „Willą Perełka” i udajemy się w stronę pobliskich kościołów. Warto jeszcze nadmienić, że w samym Szymbarku głównym miejscem noclegowym jest wyżej wspomniana willa, która żeby nie było żeśmy burżuje, z willą ma wspólnego jedynie tyle, co z nazwy. Oferuję przyzwoity nocleg po przyzwoitej cenie niestety bez możliwości zjedzenia jakiegoś gorącego posiłku.
Obok współczesnej murowanej konstrukcji kościoła parafialnego znajduje się drewniany kościół św. Wojciecha Biskupa z XVIII wieku. Drzwi jego są otwarte, ale zamknięte kraty strzegą dostępu do środka. Pozostaje jedynie zrobić zdjęcie z daleka, a o jego zabytkach przeczytać ze ściennej tablicy. Ponieważ nie jest nam dane zobaczyć wnętrza, mijając po drodze kryte strzechą zagrody skansenu ośrodka ludowego, kierujemy się w stronę XVI-wiecznego dworu kasztelańskiego rodziny Gładyszów. Białe alkierze i attyki, błękit nieba oraz soczysta zieleń trawy pozwala na dobre ujęcia obronnego dworu oraz sąsiedniego dworku mieszczańskiego.
Weekend powoli dobiega końca a przed nami jeszcze jedna cerkiew. Nieopisana w przewodnikach, ale istniejąca na mapie. Około kilometra marszu główną drogą w stronę Grybowa. Przy pierwszym lewym odbiciu przekraczamy most na rzece Ropie i wchodzimy w las. Znajduję się tutaj tabliczka, że do cerkwi mamy 10 minut podejścia. Wysokie drzewa zasłaniają słońce, a sielankowa atmosfera jeszcze z przed godziny diametralnie się zmienia. Robi się mrocznie i ponuro. Wzdłuż stromego koryta potoku samopas krzątają się kury, które przyciągają uwagę Ewy. Po wnikliwej obserwacji okazuje się, że coś jest nie tak z ich głowami. Niby zmutowane, może z wodogłowiem bardziej przypominają jakieś diabelskie pomioty niż zwierzęta, które spożywamy, na co dzień. Przybiegły one z gospodarstwa, które wydaję się opuszczone, jakby dotknięte jakąś tajemniczą chorobą. Szybko opuszczamy to miejsce ku wieżom cerkwi, które przebijają się już wśród drzew.
Przed nami dawna cerkiew, a obecnie rzymskokatolicki kościół Narodzenia Bogurodzicy z XIX wieku. Zamknięta, samotnie stojąca w dzikim lesie. Przygnębiającą atmosferę tego miejsca potęgują cztery mogiły - niektóre bezimienne, niesymetrycznie rozsiane w pobliżu cerkwi. Robimy parę fotek i schodzimy do Szymbarku. Weekend z cerkwiami Beskidu Niskiego dobiegł końca.
|
Moja pierwsza wizyta w Beskidzie Niskim zapoczątkowała u mnie nową pasję. Zwiedzanie cerkwi i ciekawych miejsc tego pasma. Góry te, które do tej pory świadomie omijałem wywarły na mnie ogromne wrażenie. Nigdzie indziej nie spotkałem tylu miejsc, których klimat historii i tajemniczości jest dosłownie namacalny. Z niecierpliwością czekam na kolejną wyprawę w tamte rejony, pewnie już skryte w zimowej szacie.