Gruzja - lipiec 2013
Zwiedzane miejsca: Tbilisi, Świątynia Matki Boskiej Metechskiej, katedra Cminda Sameba, Sioni ,Stare Miasto
Tbilisi – europejska stolica na progu Azji. Etymologia nazwy stolicy Gruzji pochodzi od przymiotnika ”tbili„, co w języku gruzińskim znaczy „ciepły”. Według legendy stolica została założona na gorących źródłach pośród lasu, na które podczas polowania natknął się ówczesny król Gruzji Wachtang Gorgasali – urzędujący w pobliskiej Mcchecie. Strategiczne położenie miasta w dolinie rzeki Mtkwari, otoczonego z trzech stron górami nie pozwoliło ustrzec go jednak przed burzliwymi dziejami historii. Miasto na przestrzeni wieków było wielokrotnie napadane, grabione i niszczone. Dostając się pod obce wpływy, stworzyło mieszankę wielu kultur o różnych wyznaniach.
Tbilisi – europejska stolica na progu Azji. Etymologia nazwy stolicy Gruzji pochodzi od przymiotnika ”tbili„, co w języku gruzińskim znaczy „ciepły”. Według legendy stolica została założona na gorących źródłach pośród lasu, na które podczas polowania natknął się ówczesny król Gruzji Wachtang Gorgasali – urzędujący w pobliskiej Mcchecie. Strategiczne położenie miasta w dolinie rzeki Mtkwari, otoczonego z trzech stron górami nie pozwoliło ustrzec go jednak przed burzliwymi dziejami historii. Miasto na przestrzeni wieków było wielokrotnie napadane, grabione i niszczone. Dostając się pod obce wpływy, stworzyło mieszankę wielu kultur o różnych wyznaniach.
Do Tbilisi docieramy o zmroku. Gieorgi zawozi nas do poleconego przez Kote hostelu „Roberto”, gdzie spotykamy się z gorącym przyjęciem przez gospodarzy: Lashe i Milene. Serwowana przez nich kawa po turecku dostarcza nam nową dawkę energii. Żegnamy się z Gio i udajemy się na spacer po okolicy. Przewodnikiem jest Niko, znajomy gospodarzy. Nasza paczka niezbyt włada językiem rosyjskim, jednak Niko powoli i wyraźnie, często przy pomocy gestów opisuje nam mijane miejsca. Dzięki temu pozyskujemy strzępki informacji o topografii i historii miasta.
Jeszcze tej nocy postanawiamy zakosztować sziszy w jednym z nowoczesnych pubów w centrum stolicy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem miasta, które emanuje wielokulturowością będąc na styku cywilizacji Wschodu i Zachodu, gdzie jednak wolność wyznania i poglądów nie stanowi takiego problemu jak w państwach Europy Zachodniej.
Jeszcze tej nocy postanawiamy zakosztować sziszy w jednym z nowoczesnych pubów w centrum stolicy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem miasta, które emanuje wielokulturowością będąc na styku cywilizacji Wschodu i Zachodu, gdzie jednak wolność wyznania i poglądów nie stanowi takiego problemu jak w państwach Europy Zachodniej.
DZIEŃ 5 środa 17.07.13
Tego dnia dziewczyny jadą z gospodarzami na wycieczkę do Kacheti, my zaś ten dzień przeznaczamy na totalny wypoczynek. W naszym rozumieniu jest to spacer po różnych zakątkach miasta i kosztowaniu gruzińskiej kuchni.
Poranek celebrujemy śniadaniem na tarasie. Istotnym atutem hostelu „Roberto” oprócz tego, że położony jest w centrum Starego Miasta skąd wszędzie jest blisko, jest to, że mieści się w zabytkowej kamienicy. Za równo ta kamienica, jak i pozostałe w tej dzielnicy mają około 200 lat i są wpisane na listę UNESCO. Drewniane schody, taras z misternie wykonaną balustradą spowitą winoroślami, na którym leniwie wypoczywa kot, dają nam poczucie spokoju i relaksu. Bez zbędnego pospiechu analizujemy przewodniki i wyznaczamy plan zwiedzania miasta.
Na początku udajemy się do miejsca, w które zawędrowaliśmy wczoraj czyli pod pomnik króla Wachtanga Gorgasala. Postać króla dostojnie siedzącego na koniu z podniesioną prawą ręką wydaje się pozdrawiać Kartlis Dede – Matkę Gruzji, która góruje nad miastem po przeciwległej stronie. Ten monumentalny 20 metrowy posąg kobiety usytuowany na południowym zboczu w jednej ręce trzyma miecz, w drugiej czarę w winem. Czuwając nad miastem jak i nad całą Gruzją jednoznacznie symbolizuje gruziński charakter – wino dla przyjaciela, miecz dla wroga. Po lewej stronie Matki Gruzji znajduję się twierdza Narikala. Pomnik i zamek usytuowane są na wzgórzu tuż nad dzielnicą Starego Miasta, do których można się dojść pieszo lub dojechać bezpośrednio kolejką gondolową.
Tuż za pomnikiem, spod którego podziwiamy widok na tbiliską panoramę wznosi się Kościół Matki Boskiej Metechi, zbudowany w V wieku. Wchodzę do środka, jednak panujący w nim tłok turystów nie pozwala na dłuższe podziwianie wnętrza świątyni. Tymczasem Ewa, która pozostała na zewnątrz z powodu braku odpowiedniego stroju przygląda się młodej dziewczynie niosącej pod ręką koguta. Wygląda na to, że kogut jest na sprzedaż, a dziewczyna poszukuje klienta na kuraka wśród zgromadzonej wokół kościoła gawiedzi.
Poranek celebrujemy śniadaniem na tarasie. Istotnym atutem hostelu „Roberto” oprócz tego, że położony jest w centrum Starego Miasta skąd wszędzie jest blisko, jest to, że mieści się w zabytkowej kamienicy. Za równo ta kamienica, jak i pozostałe w tej dzielnicy mają około 200 lat i są wpisane na listę UNESCO. Drewniane schody, taras z misternie wykonaną balustradą spowitą winoroślami, na którym leniwie wypoczywa kot, dają nam poczucie spokoju i relaksu. Bez zbędnego pospiechu analizujemy przewodniki i wyznaczamy plan zwiedzania miasta.
Na początku udajemy się do miejsca, w które zawędrowaliśmy wczoraj czyli pod pomnik króla Wachtanga Gorgasala. Postać króla dostojnie siedzącego na koniu z podniesioną prawą ręką wydaje się pozdrawiać Kartlis Dede – Matkę Gruzji, która góruje nad miastem po przeciwległej stronie. Ten monumentalny 20 metrowy posąg kobiety usytuowany na południowym zboczu w jednej ręce trzyma miecz, w drugiej czarę w winem. Czuwając nad miastem jak i nad całą Gruzją jednoznacznie symbolizuje gruziński charakter – wino dla przyjaciela, miecz dla wroga. Po lewej stronie Matki Gruzji znajduję się twierdza Narikala. Pomnik i zamek usytuowane są na wzgórzu tuż nad dzielnicą Starego Miasta, do których można się dojść pieszo lub dojechać bezpośrednio kolejką gondolową.
Tuż za pomnikiem, spod którego podziwiamy widok na tbiliską panoramę wznosi się Kościół Matki Boskiej Metechi, zbudowany w V wieku. Wchodzę do środka, jednak panujący w nim tłok turystów nie pozwala na dłuższe podziwianie wnętrza świątyni. Tymczasem Ewa, która pozostała na zewnątrz z powodu braku odpowiedniego stroju przygląda się młodej dziewczynie niosącej pod ręką koguta. Wygląda na to, że kogut jest na sprzedaż, a dziewczyna poszukuje klienta na kuraka wśród zgromadzonej wokół kościoła gawiedzi.
Opuszczamy wzniesienie, na którym znajduje się kościół i udajemy się w stronę kolejki gondolowej. Po drodze, korzystając z jednego z licznych źródeł rozrzuconych po mieście gasimy pragnienie, pijąc zimną wodę wypływającą wprost ze skały.
Gondolą dostajemy się na południowe zbocze. Stąd rozciąga się niesamowita panorama na Tbilisi. Na pierwszym planie czerwone dachy kamienic starej dzielnicy, mosty na rzece Mtkwari, a dalej za rzeką, górująca nad całym miastem katedra Cminda Sameba.
Gondolą dostajemy się na południowe zbocze. Stąd rozciąga się niesamowita panorama na Tbilisi. Na pierwszym planie czerwone dachy kamienic starej dzielnicy, mosty na rzece Mtkwari, a dalej za rzeką, górująca nad całym miastem katedra Cminda Sameba.
Powrotną drogę zamierzamy pokonać pieszo schodami bezpośrednio do starej dzielnicy. Jak się okazuję obrany kierunek na zachód w stronę pomnika Matki Gruzji, okazuję się dłuższy niż myśleliśmy. Zmęczeni upałem po ponad półgodzinnym spacerze docieramy wreszcie do pierwszych zabudowań. Wąskie, kamienne uliczki wiodące wzdłuż starych kamienic spowitych bluszczem, zaniedbanych bram, odrapanych elewacji, na których mimo upływu czasu nadal widnieją różnorodne elementy dekoracyjne składają się na wyjątkową atmosferę tego miejsca. Nie mając obranego konkretnego celu, włóczymy się tymi uliczkami intuicyjnie zmierzając ku centrum. Tętniące wczorajszej nocy centrum, w ten upalny dzień świeci pustkami, ale uderza nas wielobarwnością nowoczesnych knajpek stylizowanych na wzór arabski. Pokusa spoczynku na wygodnych sofach, delektując się mrożoną kawą jest dla nas zbyt wielka, by jej nie ulec.
Po zasłużonym odpoczynku kontynuujemy naszą wędrówkę po mieście, dochodząc do katedry Sioni. Ta jedna z najstarszych świątyń w Tbilisi, pochodzącą z V wieku przechowuje wewnątrz jedne z ważniejszych relikwii chrześcijańskich – m.in. krzyż św. Nino oraz szczątki Tomasza Apostoła.
Idąc dalej mijamy sklep z dywanami i starszą kobietę, która przyciąga naszą uwagę. Otoczona sporą gromadą malutkich kociaków oraz szczeniaka, siedzi na krawężniku przed rozpadającym się budynkiem, który prawdopodobnie jest jej domem. Pomimo to z uśmiechem na twarzy pozuje nam do zdjęć bawiąc się z kotami. Ponownie wkraczamy w ekskluzywną ulice i szerokim deptakiem z licznymi restauracjami dochodzimy do dziwnej konstrukcji. Złożona z kilku kondygnacji wieża, na którą przypadają różne zdobienia oraz ogromny zegar sprawia wrażenie, że poszczególne piętra leżą na sobie jakby w nieładzie i lada chwila zsuną się w dół. Miejsce to wraz z sąsiadującymi budynkami przywodzi nam na myśl klimat małego włoskiego miasteczka. Ten pierwszy etap naszego zwiedzania po stolicy kończy się na Placu Wolności, pośrodku którego wznosi się pomnik św. Jerzego. Kupujemy owoce, wino i udajemy się na popołudniową sjestę, którą urządzamy na zacienionym tarasie naszego hostelu.
Idąc dalej mijamy sklep z dywanami i starszą kobietę, która przyciąga naszą uwagę. Otoczona sporą gromadą malutkich kociaków oraz szczeniaka, siedzi na krawężniku przed rozpadającym się budynkiem, który prawdopodobnie jest jej domem. Pomimo to z uśmiechem na twarzy pozuje nam do zdjęć bawiąc się z kotami. Ponownie wkraczamy w ekskluzywną ulice i szerokim deptakiem z licznymi restauracjami dochodzimy do dziwnej konstrukcji. Złożona z kilku kondygnacji wieża, na którą przypadają różne zdobienia oraz ogromny zegar sprawia wrażenie, że poszczególne piętra leżą na sobie jakby w nieładzie i lada chwila zsuną się w dół. Miejsce to wraz z sąsiadującymi budynkami przywodzi nam na myśl klimat małego włoskiego miasteczka. Ten pierwszy etap naszego zwiedzania po stolicy kończy się na Placu Wolności, pośrodku którego wznosi się pomnik św. Jerzego. Kupujemy owoce, wino i udajemy się na popołudniową sjestę, którą urządzamy na zacienionym tarasie naszego hostelu.
Późnym popołudniem wyruszamy ponownie na zwiedzanie miasta. Zaglądamy do synagogi, która zgaduje się w bliskim sąsiedztwie naszego hostelu tuż obok katedry Sioni i dochodzimy do intrygujących kamiennych kopuł. W powietrzu unosi się zapach siarki. Jesteśmy przy leczniczych łaźniach, zwanych carskimi baniami. Działają one do chwili obecnej od ponad 700 lat. Poza kopułami w oczy rzuca się kolorowa fasada łaźni Czreli Abano, której mozaika i minarety przypominają meczet. Zwieńczeniem dzisiejszego zwiedzania jest katedra Cminda Sameba, której widok kojarzy nam się indyjskim Tadż Mahal. Blisko stumetrowa konstrukcja czyni tę świątynie największą na Zakaukaziu. Na uwagę zasługuję fakt, że jej budowa została rozpoczęta w 1998r.
Po ciężkim upalnym dniu dajemy odpocząć wreszcie naszym nogom i zasiadamy w przytulnej restauracji. Zamawiamy ostri, gruzińską potrawę, którą do tej pory nie mieliśmy okazji jeszcze zakosztować oraz bakłażany z pastą orzechową.